Dzisiaj dość wyjątkowo spotykamy się w środę, z powodów ważkich i nie znoszących zwłok. Film Riki Oh jest tak hardy że musiałem zebrać myśli. W końcu mówimy o bohaterze KTÓRY TOTALNIE URYWA CZASZKI ZA POMOCĄ PIĘŚCI.
"Riki-Oh: The Story of Ricky" to aktorska adaptacja mangi "Riki-Oh: Wall of Hell". Postać Rikiego mozna obejrzeć także w kontynuacji "Child of Destruction" (kto im wymyśla te tytuły). Ogólnie jest on słusznie osadzonym młodym mężczyzną, który posiadł niebywałe zdolności sztuk walki. W anime są to lata treninigów, w filmie mamy krótki trening z jakimś dziadkiem na cmentarzu, który polega na rozbijaniu nagrobków.
Chciałbym żartować w tym momencie.
Ad rem, źli ludzie zabijają jego dziewczynę więc w odwecie Riki uruchamia swą pięść i trafia do więźenia. Rzeczona (pięść nie dziewczyna) jest jego rozwiązania na wszystkie problemy. Strażnik? Bam! Skorumpowany naczelnik? Trach! Złe jedzenie na stołówce? Łubudu!
Dochodzimy do najważniejszego aspektu filmu. W celu prezentacji moich argumentów przytoczę porównawczo fragmenty anime i filmu aktorskiego. Obejrzyjcie mniej więcej do 2:26 poniższego filmiku.
Całkiem brutalne, prawda? A teraz ta sama scena w filmie aktorskim.
COOOO? Czy on przed chwilą wysadził człowieka w powietrze? Nigdy nie zdarzyło mi się bym oglądał film aktorski bardziej brutalny od anime. A wierzcie mi "Riki-Oh" jest brutalny do bólu. Aktor grający główną rolę musiał się po finalnej scenie myć 3 dni. Nie zdradzając wiele znacząca w niej jest gigantyczna mielarka do mięsa.
Na co jeszcze czekasz? Wypożyczaj natychmiast z najbliższej wypożyczalni! Takiej co rymuje się z Srube.