środa, 31 marca 2010

Banter Banter proudly presents: Riki-Oh: The Story of Ricky

Dzisiaj dość wyjątkowo spotykamy się w środę, z powodów ważkich i nie znoszących zwłok. Film Riki Oh jest tak hardy że musiałem zebrać myśli. W końcu mówimy o bohaterze KTÓRY TOTALNIE URYWA CZASZKI ZA POMOCĄ PIĘŚCI.

"Riki-Oh: The Story of Ricky" to aktorska adaptacja mangi "Riki-Oh: Wall of Hell". Postać Rikiego mozna obejrzeć także w kontynuacji "Child of Destruction" (kto im wymyśla te tytuły). Ogólnie jest on słusznie osadzonym młodym mężczyzną, który posiadł niebywałe zdolności sztuk walki. W anime są to lata treninigów, w filmie mamy krótki trening z jakimś dziadkiem na cmentarzu, który polega na rozbijaniu nagrobków.

Chciałbym żartować w tym momencie.

Ad rem, źli ludzie zabijają jego dziewczynę więc w odwecie Riki uruchamia swą pięść i trafia do więźenia. Rzeczona (pięść nie dziewczyna) jest jego rozwiązania na wszystkie problemy. Strażnik? Bam! Skorumpowany naczelnik? Trach! Złe jedzenie na stołówce? Łubudu!

Dochodzimy do najważniejszego aspektu filmu. W celu prezentacji moich argumentów przytoczę porównawczo fragmenty anime i filmu aktorskiego. Obejrzyjcie mniej więcej do 2:26 poniższego filmiku.

Całkiem brutalne, prawda? A teraz ta sama scena w filmie aktorskim.

COOOO? Czy on przed chwilą wysadził człowieka w powietrze? Nigdy nie zdarzyło mi się bym oglądał film aktorski bardziej brutalny od anime. A wierzcie mi "Riki-Oh" jest brutalny do bólu. Aktor grający główną rolę musiał się po finalnej scenie myć 3 dni. Nie zdradzając wiele znacząca w niej jest gigantyczna mielarka do mięsa.

Na co jeszcze czekasz? Wypożyczaj natychmiast z najbliższej wypożyczalni! Takiej co rymuje się z Srube.

wtorek, 30 marca 2010

Videos of The Week

Hi there fellas!

Ponieważ nie mam dla was jakiegoś efektownego faila w tym tygodniu, zaczniemy od mema, który dość mocno uderzył polski Internet. Nie jesteśmy wielkimi fanami rodzimych produkcji, lecz komentarz pana Fai nas urzekł.

Fear of The Beaver! U większości mężczyzn już teraz!

Naprawdę mysleliście że nie mam faila dla was? To failujecie sami! Sprawdźcie 0:23 tego filmiku.

Cóż chodzenie nie jest sztuką łatwą ni tanią.

College humor czasami mnie zachwyca - jak prostym sposobem zmienić "Mrocznego Rycerza" w przypowieść o samotności. Trochę NSFW więc ściszczie głośniki.

Ok, wrapujmy do pokazu prawdziwych skillów. Oto mistrz czołówek seriali i jego brat bliźniak z tatuażem w kształcie odwróconego okręgu: Fredrik Larsson!

niedziela, 28 marca 2010

Weekendowa Lista Top 6 - Fajne pojazdy, które chcielibyśmy mieć

Irytuje Was jazda po zatłoczonym mieście? Czy to tramwajem, czy rowerem, autobusem i na piechotę - zawsze czegoś nam brakuje. Na przykład laserów, silników odrzutowych i opancerzonej karoserii. Poniżej nasze typy na poradzenie sobie z tym problemem.

6. Mystery Machine (Scooby Doo)


Powiedzmy szczerze - pojazd tej rozkosznie niepoważnej grupy nastolatków jest atrakcyjny z powodu swojego zaplecza. Nikt mi nie wmówi, że Scooby i Shaggy tam tylko jedzą. Poza tym są cały czas głodni i nigdy niezbyt osadzeni w rzeczywistości. Reszty się pewnie domyślacie.

5. Pontiac Trans Am (Knight Rider)


"Nieustraszony" jest znany nie tylko z najbardziej kozackiego tematu muzycznego w historii telewizji i roli Davida H. Serial obracał się wokół niesamowitego samochodu, który strzelał, skakał, a nade wszystko - był kontrolowany przez sztuczną inteligencję. Utknąłeś na mieście? Wzywasz swojego elektronicznego szofera i problem z głowy.

4. DeLorean DMC-12 (Powrót do przyszłości)


Raz: stylowy wygląd. Dwa: właściwości! Każdy chciałby dowolnie podróżować w czasie, a DeLorean to umożliwia. Bez wątpienia świetne filmy, jakimi były wszystkie trzy "Powroty do Przyszłości" dały światu więcej niż rolę Christophera Lloyda - DeLorean stał się pojazdem do tego stopnia kultowym, że nagrano mu płytę w hołdzie (projekt Neon Neon).

3. Metal Gear (lub inny dowolny mech)


Mechy nie bez powodu są religią w Japonii. Są duże, uzbrojone, budzą szacunek i podziw. Poruszanie się czymś takim po mieście na pewno rozwiązuje problemy z korkami. Naszym reprezentantem w tej kategorii będzie Metal Gear Rex z genialnej serii Hideo Kojimy (Metal Gear Solid), choć każdy może tu wstawić swojego ulubionego mecha - kolejka jest długa (Gundam, Mechwarrior, Future Cop LAPD itd.).

2. X-Wing (Star Wars)


Gwiezdne Wojny obfitują w cudne pojazdy i szczerze mówiąc, problem z wybraniem jednego jest spory. Mimo wszystko X-Wing jest najrozsądniejszym wyborem - piękny design i wszechstronność (lata zarówno na powierzchni planet, jak i w kosmosie) usatysfakcjonują każdego. Latania X-Wingiem nigdy za wiele, więc sięgnijcie śmiało po serie znakomitych gier z tym myśliwcem - zarówno na Nintendo 64 (Rogue Squadron), jak i na PC (X-Wing vs Tie Fighter i inne).

1. Batmobil


Na obrazku wyżej widzicie Burtonowską wizję pojazdu Batmana, bo jest najładniejsza. Co nie znaczy, że Batmobil w jego wydaniu jest najlepszy. KAŻDY Batmobil jest obiektem kultu i nerdowskiej miłości (tak, nawet ten, z telewizyjnej serii z 1966 roku), a jego funkcjonalność przerasta wszelkie pojęcie. Posiadacz Batmobilu jest królem miejskiej dżungli.

środa, 24 marca 2010

Indie Game Of The Week - Red Remover

that shit's serious



Jest niedziela 3 w nocy, pracujesz nad projektem i wiesz, że płatność za font, który musisz uzyć teraz w tej chwili nie przejdzie przed poniedziałkiem. Zaglądasz na swój ulubiony free-market, żeby poratować się używaną wersją... dobra, whatever, isohunt padło w weekend i na stronie z info o downtime mili panowie admini zamieścili Red Remover. A, że bez fonta nie mogłem kontynuować swojej pracy to stwierdziłem 'czemu nie? to tylko godzin? mogę ten czas spędzić grając.'.

Cóż, 6 godzin to to nie było, ale dobrze spędzona godzina owszem. Red Remover to prosty koncept, twoje zadanie to pozbyć się czerwonych klocków na planszy - ot zwykły puzzler. Ale ale, sprawy komplikują się z nowymi kolorami. Jedne możesz znikać bez problemu, innych się nie da, zielone są ładne więc zostają a o niebieskie nikt się nie martwi. Dodajmy do tego twist w postaci różnych płaszczyzn grawitacji oraz możliwość odblokowania różnych super bonusów (jak wiadomość alfabetem morse'a) i macie perfect time killera.

A płatnośc jednak przeszła w niedziele jakimś dziwnym trafem.

Łebski Komiks: Dork Tower

Dork? Cóż w hierarchii można by go ustawić go trochę niżej od nerda i jeszcze niżej od geeka. Zresztą mniejsza o nazewnictwo.

Matt, Igor i Ken to bohaterowie komiksu Johna Kovalevica zajmujący się przede wszystkim graniem, walką z robotami, współczesnym światem i Japonią.

By być do końca szczerym, nie jest to najlepszy komiks na świecie, ale ma fistaszkową kreską i czasem dobre suchary, także dajcie mu szansę a nie zawiedziecie się.

wtorek, 23 marca 2010

Banter Banter proudly presents: Open Range

Wait, what? Western?

Tak, ale to dośc współczesny film. Powstał w roku 2003 i ma dośc imponującą obsadę. Robert Duval, Kevin Costner, Annette Bening i w roli złoczyńcy Michael Gambon (zagraniczny akcent = zły w amerykanskich filmach). Aktorstwo jest naprawdę solidne, świetne kostiumy i scenografia. Fabuła jest dość sztampowa, ale trzyma się kupy i nie drażni.

Co się tak naprawdę liczy to doskonała finałowa strzelanina. Realistyczna, ale widowiskowa, sceny brutalne i pełne akcji przeplatają się z chwilami napięcia i wyczekiwania. Wcześniej także mamy dość solidne strzelania, ale myslę że końcowa orgia ołowiu jest najważniejsza.

Jak widać można zrobić w naszych czasach efektowny western. Wystarczy tylko pobrać kilka lekcji u Johna Woo.

I na sam koniec wisienka na torcie - cała końcowa sekwencja. Obejrzyjcie fragment i mam nadzieję że zachęci was to do obejrzenia reszty.

poniedziałek, 22 marca 2010

Videos of The Week

Heloł!

Zaczynamy od failów. A może winów? Kto by rozsądził w tych niepewnych czasach?

Chyba presidente miał zawał. Heh.

No to czas na faila z prawdziwego zdarzenia. Spiderboy!

Doceńmy tego Petera Parkera póki jeszcze się nie rozpił. I nie zaczął bić żony.

Bliski tego był pewien niedzielny gracz CSa, który został zownowany przez jakąś rosyjską piękność.

Oczywiście video jest fake bo akurat wiem jak wygląda gracz CSa. I to nie jest ona.

100 dolarów i dobry koncept to podstawa.  Goofy FTW!

Z drugiej strony tyle czasu na Goofiego? Nie można było X-Menów?

Na sam koniec some true skills - czyli Chatroulette Improv Piano Guy.

czwartek, 18 marca 2010

Łebski Komiks: 5 Minutes Marvels

Gdyby moi rodzice byli równie konsekwetni w podtrzymywaniu marzeń i pasji może wylądował bym trochę lepiej niż rysowanie komiksu o Pedobearze w ludzkiej skórze. 5 Minutes Marvels to bardzo prosty koncept. Zawiera się w czterech krokach:

1. Znajdź dziecko

2. Znajdź papier i ołówek

3. Narysuj

4. Zapomnij o zdaniu "nie umiem rysować"

Efekty są słitaśne i gorącao polecam udanie się na stronę projektu by zapoznać się z nimi.

Dzieci! Do ołówków! Literaci! Do literatek!

środa, 17 marca 2010

Banter Banter proudly presents: Clash of The Titans

He he śmieszny obrazek. Kliknijcie i jest tam koszulka.

Ale my nie o tym. Dzisiaj zajmieniy się przede wszystkim efektami specjalnymi i ich ewolucją. W filmach fantastycznych i katastroficznych przez długie dekady rządziła archaiczna, pracochłonna, lecz efektowna metoda poklatkowa. Początki kina to francuscy twórcy tacy jak Méliès i Cohl, później hollywoodzcy magicy od King Konga i innych gigantycznych potworów. Lata 80 i początek 90 należał do mistrzów z Industrial Lights & Magic.

Ale jest tylko jeden Ray Harryhausen. Człowiek - legenda. Twórca, który łączył wszystkie epoki animacji poklatkowej i nie tylko. Nie był wielkim tradycjonalistą, interesował go efekt. A Clash of The Titans z 1981 to jego ostatni film, odwołanie do jego arcydzieła "Jazon i Argonauci".

Fabuła oczywiście odnosi się do mitologii greckiej i uświadczymy tam fatalnie wymiawiane greckie imiona. Pisząc "odnosi" muszą użyć cudzysłowia, ponieważ różne mity sa tam pomieszane okrutnie. Czasami można złapać się za głowę nad głupotą scenariusza, ale okej to tylko konwencja. i służy nam do pokazania genialnych potworów stworzonych przez Harryhausena. Meduza czy Kraken to prawdziwe arcydzieła.

Niedługo do kina wchodzi nowa wersja z obowiązkową muzyką hardrokową i innym śmieciem. Łeh. Koniecznie przed obejrzeniem rzućcie okiem na starą wersję.

wtorek, 16 marca 2010

Videos of The Week

Witajcie we poniedziałkowtorek. Dzisiaj mamy dla was bardzo dużo filmików, więc wskakujemy od razu mocno do przodu.

Wiem, że będę się smażył w piekle za ten filmik, ale nie mogłem się powstrzymać.

MMAciek - dość sprytne.

Jak powszechnie wiadomo Starcraft jest w Korei Południowej religią. Jego wpływ jest tak wielki, że komicy przedstawiają nawet skecze o nim. Sprawdźcie zresztą sami.

Bardzo zabawne, szczególnie te fragmenty po koreańsku.

Był już słynny mem, czas na kolejny. Keyboard Cat powraca!

A potem się dziwić, że tygrysy pożerają ludzi. Dość uwłaczaniu felinowatym!

5 Second Films to strona z filmami, które trwają 5 sekund. Hmm, mogliście się tego domyślić. Oto wybrana przez Uproxx 20.

Dają do myślenia. Podobnie jak trailer do sequela Cloverfield.

Ok, trochę namieszałem. Ale to byłby świetny film. Podobnie jak ostatni na naszej liście pokaz umiejętności, całkowitego braku szacunku dla czasu oraz niezłej psychozy. Mili Państwo oto Still Alive z gry Portal na maszynie do biegania.

niedziela, 14 marca 2010

Weekendowa Lista Top 6: Najradykalniejsze seriale

RAD!

Oprócz pierwiastka oznacza to stan umysł w którym walka na pięści z niedźwiedziem jest możliwa a każdy osobnik jest tykającą karate-bombą. By wprawić się w ten stan należy spożywać regularne posiłki oraz zażywac substancję, którą naukowcy zwą Awesomium.

Ewentualnie oglądać poniższe seriale.

NOTE: Pod żadnym pozorem nie myślcie że jest to lista dobrych seriali - to są po prostu radykalne seriale.


6. Family Matters

What? Toz to głupawy sitcom z lat 80.

Tak, ale warto go oglądać chociażby ze względu na szaleństwo jakie wyzwala Urkel. Nie będę kłamał - powyższy film zachęcił mnie do obejrzenia chociaż wymienionych odcinków. I musze potwierdzić.

Stephen Urkel to dork ostateczny.


5. MacGyver


Angus (sic) MacGyver to mistrz improwizacji. Ale wy wszytsko o nim wiecie, tak?

Czy wiecie jednak, że Angus zabił i zgwałcił 15-latkę w 93'?

Jesli tak to idźcie na policję, ja takich informacji nie posiadam. Poza tym chyba wszyscy mamy w pamięci odcinek w którym MacGyver całkowicie walczył z rojem mrówek za pomocą ognia? Nazywa się "Trumbo's World" i sprawia że mordowanie rekinów jest znacznie łatwiejsze.


4. Batman: The Animated Series


Sama czołówka sprawia że dreszcze idą po kręgosłupie. A później jest tylko lepiej.

Do licha mówimy o Batmanie! Szczerze mówiąc jest to jednyny serial, którego nie skasowałem po obejrzeniu. I w prawdziwie mistrzowski sposób napawa nas dumą z bycia mieszkańcem tego samego świata co Mroczny Rycerz.

Zaraz, zaraz.


3. Tengen Toppa Gurren Lagann


Zdecydowanie najlepszy tytuł o gigantycznych robotach w historii (Suck on it Gundam and Transformers). Krótki i zwarty serial o batalii rozstrzygającej los wszechświata. Jróea toczy się oczywiście za pomocą gigantycznych robotów.

W pewenym momencie okazuje się że Księżyc był przez lata uspionym gigantycznym robotem i oczywiście bohaterowie zaczynają się z nim naparzać.

Jeśli to zdanie nie poruszyło twoim sercem radzę konsultację z lekarzem.


2. Detroit Metal City

Japoński Metal? Tfu?

Krauser-san i jego koledzy z tytułowego zespołu robią takie rzeczy że aż ciężko ogarnąć. Serial jest króciutki i treściwy, więc można pobierać dawki awesomium w drodze na uczelnię lub pracy. A jest tego tam mnóstwo.

W pewnym momencie Krauser gwałci wieżę tokijską. Nie wiem w jakim świecie to zdanie mam sens, ale na pewno chciałbym w nim być.


1. DRUŻYNA A

Oczywiście dużymi literami. To jest to. Radykalne czasy, ludzie i fryzury.

Na poparcie mam tytuł 7 odcinka: The Rabbit Who Ate Las Vegas.

Nie wiem czy po tym mozna coś dodać. Drużyna A to jest TEN serial.



sobota, 13 marca 2010

8/16 - Final Fantasy

Są gry, które zabierają nas w bajkową opowieść i pamiętamy je na zawsze. Seria Final Fantasy obfituje w odsłony, które zostawiają ślad w pamięci każdego gracza - najbardziej chyba część VII, choć i tutaj można się spierać. Chciałbym jednak cofnąć się do gry nieznacznie młodszej ode mnie, która zapoczątkowała to wszystko.
Oryginalnie Final Fantasy zawitało na Nintendo Entertainment System w 1987 roku, ale dzisiaj ten kultowy wzór jRPGów gości na praktycznie każdej przenośnej platformie - od PlayStation Portable począwszy, na iPhonie skończywszy. Kiedy myślimy Final Fantasy, to przed oczami mamy przede wszystkim niesamowity, turowo-dynamiczny system walki i magiczną opowieść, choć nie oszukujmy się - w pierwszej części tej sagi fabuła nie powala. Lecz inne to były czasy i wtedy Final Fantasy to była gra przełomowa. Swoją drużynę można było dowolnie skonfigurować (tworząc tak hardcorowe kombinacje, jak np. drużynę złożoną w całości z Czarnych Magów), a wybór klas postaci był oszałamiający. Eksploracja świata, zwiedzanie dungeonów (co na pewien czas stanie się wyznacznikiem serii), bogactwo broni i przedmiotów - Final Fantasy dzięki tym zaletom broni się do dzisiaj. Przed sięgnięciem po najnowszą, XIII-stą już odsłonę, warto cofnąć się do przeszłości.
Wersja z 1987 roku:
I krótka prezentacja (ekhem, reklama w zasadzie) remake'u na PSP z 2008 roku:

czwartek, 11 marca 2010

Łebski Komiks: Three Word Phrase

Czasami znajduję w otchłani Internetu komiks tak randomowy, że aż nie chce mi się szukać jego twórcy, ani żadnych informacji. Tak jest z Three Word Phrase -  jego autor, Ryan Peqin, popełnił powyższy komiks. A później jego kontynuację. A później jeden o przeklinających zwierzętach leśnych. I jego dwie kontynuacje.

Jest także mistrz HighFiveów i krótki instruktaż jak pisać komiksy oraz nowy kapitan Kirk. Ale nie będę wam psuł zabawy -  naprawdę warto skoczyć do archiwów i samemu sprawdzić.

Warto. A Ryan jest chorym człowiekiem.

wtorek, 9 marca 2010

Banter Banter Proudly Presents: Ninja Assassin

Nasze uczucia do ninjów przedstawił już dość wylewnie Robert Hamburger. Krótkie przypomnienie:

- Ninja są ssakami

- Ninja walczą CAŁY czas

- Ich celem życia jest siać borutę i zabijać ludzi

Nie dziwcie się więc, że do filmu Ninja Assassin podchodzimy na kolanach. Jednak nawet z tej wysokości można dostrzec jego pewne niedoróbki. Fabuła jest badziewna, aktorstwo drewniane a dziury w historyjce wielkości naszych oczu gdy myślimy o ninjach.

Z drugiej strony jednak akcja jest bardzo zadowalająca. Choreografia nie trąci baletowością, mimo dużej ilości zwolnionego tempa. Mierzi tylko komputerowa krew, tak nieprawdopodobna, że aż żal patrzeć. Ogólnie przyjemna, bezmózga rozrywka.

Z drugiej strony nie wiem ile jeszcze będzie musieli czekać na porządny film o ninjach. Może ekranizacja "Tenchu"? Póki co zadowoli nas "Ninja Assassin".

Od dziś na BluRay i HD. 

Telewizja ogólno dostępna: 'What where they thinking' edition

Tak! Niech ktoś zadzwoni do Adult Swim!


Właśnie skończyłem swój trzeci przebieg przez wszystkie odcinki Arrested Development. Tak jak za drugim razem płakałem w poduszkę wyszedłem z domu i walczyłem z niedzwiedziem. Również tak jak za pierwszym razem zastanawiam się 'dlaczego?'. Tym razem nie tylko czemu ochroniarz na Selektorze musiał mnie przeszukać, ale także czemu Fox jest najgorszą telewizją świata. Nie potrafie znaleźć w Arrested Development niczego co mogłoby tlumaczyć bezpodstawne zarżnięcie najlepszego serialiu tej dekady, w polowie 3 sezonu.
Potrafię za to zidentyfikować mnóstwo powodów dla których warto oglądać ten serial, i które udowadniają tylko jak idiotyczne są decyzje telewizji Fox (patrz: Firefly, Dollhouse, Familu Guy, Futurama, King Of The Hill, The Tick).
W tym tygodniu część pierwsza:

poniedziałek, 8 marca 2010

Nowości!

Zmieniliśmy bieliznę!

A poza tym program Banter Banter w Akademickim Radiu Luz będzie nadawany w piątki o tej samej porze, czyli 17. Będzie dużo lulz i dużo ninjów-gorylów-zapaśników-robotowampirów. Czyli dość normalne rzeczy. Zapraszam na stronę Radia Luz!

Druga sprawa dotyczy najperfidniejszego komiksu w Internecie czyli hardych przygód Ardiana i Andzreja ze Zgapy. Przyszły tydzień będzie pożegnaniem z chłopakami i wielkim climaksem.

Gdzie tam, będę zwykłe dowcipy. W międzyczasie zapraszam do przejrzenia archiwów i przygotowania się mentalnego poprzez częste oglądanie "Leona Zawodowca".

Videos of The Week

Hell

o

Witajcie ponownie, dzisiaj wiele dobrego, zajmiemy się Internetem w całej jego rozciągłości. Zaczniemy od faila. Albo i nie, zaczniemy od pranka, czyli dowcipu jaki można wykręcic znajomym. Nazywa się: "Czy czujesz sól?"

A teraz odejdź od komputera i wkręcaj do woli. Tylko zaraz wracaj, bo mamy dla was coś specjalnego. Chatroulette jest nowym internetowym fadem. Zasadniczo pozwala nam rozmawiać z różnymi ludźmi na całym świecie i bez litości ich nextować. Jak to działa możemy zobaczyć na tym krotkim filmie dokumentalnym.

Ok, dość poważnych spraw. Czas na nową gwiazdę kina - Kristainne Baille!

Najciekawsze, że prawdopodobnie dojdzie kiedyś do takiego spotkania i nerdy nie będą wiedzieć kogo uwielbiać bardziej.

Skoro jesteśmy przy dobrych nerdowskich sprawach - oto jeden z lepszych ace w CounterStrike jaki widziałem. A widziałem ze dwa.

Muszę zakończyć najbardziej szaleńczym filmem jaki znalazł się na Jutubie od dawna. Uwaga - prapremiera "Jestem bardzo zadowolony, w końcu wiem, że wracam do domu". Zna się bukwy!

piątek, 5 marca 2010

8/16 - The Legend Of Zelda: A Link To the Past

Seria z jednym z najbardziej kultowych bohaterów w historii gier wideo jakoś nie cieszy się w naszym kraju powodzeniem, na jakie zasługuje. Przygody Linka w królestwie Hyrule zdefiniowały te generacje konsol, które do Polski docierały opóźnione lub wybrakowany - mówimy tu zarówno o erze Super Nintendo (my w tamtym czasie mieliśmy Pegasusa), jak i rywalizacji pomiędzy Nintendo 64 i pierwszym PlayStation (cóż, w kraju nad Wisłą niekwestionowanym zwycięzcą była konsola Sony). Stąd też Legend Of Zelda kojarzy się większości polskich graczy słabo. A szkoda, bo zarówno jej odsłona 16-, jak i 64-bitowa (Ocarina Of Time) to gry genialne. Szczególnie ta pierwsza, oprawiona w śliczną i klimatyczną grafikę i - co jest znakiem markowym serii - kapitalną muzykę. A Link To the Past skupia się na przygodach młodego elfa Linka, który musi uratować księżniczkę Zeldę i świat Hyrule. Banał? Oczywiście, ale podany w baśniowy i przygodowy sposób. Zwiedzimy sporo labiryntów, rozwiążemy wiele zagadek, wreszcie - dokopiemy złym stworom i uratujemy księżniczkę. A Link To the Past to gra od której ciężko się uwolnić i która daje absolutną satysfakcję z podróży odbytej do bajkowej krainy. Posiadaczy Nintendo Wii nie trzeba namawiać na zakup poprzez Virtual Console, posiadacze Super Nintendo grę pewnie mają, a pozostałym polecam emulator. Naprawdę warto!
Na początek reklama telewizyjna (Japonia to dziwny kraj):
A na koniec walka z Głównym Złym:

czwartek, 4 marca 2010

Łebski Komiks: Awesome Hospital

Mozecie byc przy narodzinach kolejnego radykalnego komiksu. Tym razem za jego stworzenie odpowiada ekipa "Action Age", twórcy Solomona Stone (o nim kiedy indziej) oraz ogólnie maniacy komiksów z gorylami, dinozaurami i wilkowampirami. Chad Bowers, Chris Sims jako scenarzyści oraz Matt Digges i Josh Krach za sterami części wizualnej zapowiadają wiele mocnych momentów.

Komiks dosłownie startuje (w momencie w którym to piszę są dwa odcinki), ale warto będzie go regularnie odwiedzać by poznać historię najradykalniejszego zespołu medycznego w historii.

Doctor House, eat your heart out!

wtorek, 2 marca 2010

Banter Banter proudly presents: Over The Top

W naszym cotygodniowym spotkaniu z filmem omijaliśmy do tej pory twórczość jednej z największych gwiazd lat 80. Polecanie Rockiego i Rambo to jak polecanie powietrza - dobre zajęcie dla mało ambitnych. Chociaż rynek jest dość szeroki. I zapotrzebowanie ogromne. W sumie dosc dobre zajęcie.

My w Banterze stawiamy sobie wyższe cele. Dzis odgrzebany dla was hit z roku 87, który pozwoli nam zachwycić się szeroką gamą aktorskich sztuczek pana SS. Da nam wiele do myślenia oraz okazje do wzruszeń. Zresztą przeczytajcie tylko streszczenie fabuły:

Sylvester Stallone gra kierowcę ciężarówki Licolna Hawka (sic), który po śmierci żony zajmuje się małoletnim synem. Zamierza odzyskać jego uznanie poprzez uczestnictwo w turnieju siłowania się na rękę.

Uhh.

Poza tym wszystkie konieczne elementy filmów z lat 80. - napakowani sterydami osiłkowie, montaż, muzyka rockowa i walka do ostatniej chwili. Sylvester gra cokolwiek poniżej oczekiwań, nie ma okrzyków i zazwyczaj można zrozumieć co mówi. A jeszcze łatwiej gdy jego kwestie czyta lektor.

Lektor? Zaraz, a skąd to to się tu wzięło?

poniedziałek, 1 marca 2010

Videos of the Week

Ponownie witamy w krainie gdzie największe odkrycie XXI wieku - Internet służy do wymiany filmów z kotami. I tak, wiem, że Internet jest starszy.

Zaczniemy od przekopiowania opisu z tytułu: "another fail on earth"

Uuuuu!

No to może dla poprawienia humoru jeszcze jeden z tytułem cokolwiek NSFW.

Brawo Mateusz. Jesteś sławą Internetu. Wielkie osiągnięcie.

Czas na chwilę refleksji nad najlepszym filmem w historii, którym rzecz jasna jest "Predator". O tym dlaczego tak jest opowiada The Switcher. Trochę klnie, ale wybaczmy mu.

Nie przypominam sobie by "Predator" wygrał Oscary, ale byłem zbyt zniszczony jego potęgą by to zauważyć.

Skoro jesteśmy w temacie męskich mężczyzn czas byście poznali Nuha Żelazną Piesć. Nagranie jest stare, ale z dodatkiem healthbarów oraz "Brainwasher" Daft Punk zyskuje nowe znaczenie.

No to na sam koniec pokaz prawdziwych umiejętności, czyli jak wygrać kontest na plaskacze.