wtorek, 2 lutego 2010

Indie Game Of The Week - GNILLEY



Skandynawia to kraina spokojnych ludzi, którzy ponad wszystko cenią sobbie ciszę. Dowodów na to jest mnóstwo - po pierwsze mieszkają w części świata gdzie nikt o zdrowych zmysłach nie pojawia się z własnej woli. Po drugie - muzyka, którą można usłyszeć o 16 w radiu. W związku z tym, od 2 dni większość moich sąsiadów unika mnie bardziej niż zwykle, a kiedy dochodzi do tego niekomfortowego momentu kiedy oboje znajdujemy się w tej samej windzie mierzą mnie wzrokiem pełnym strachu, jakbym był jakiegoś rodzaju wariatem.


Zmartwiony wielce tym stanem postanowiłem zbadać sprawę bliżej. Może to muzyka której słucham? Może widzieli mnie kiedy wracałem w sobiotę nad ranem do domu? Może znaleźli ciało?
Na pewno nie.
Po pewnym czasie dotarło do mnie co się dzieje. 2 dni temu pierwszy raz usłyszałem o GNILLEY - niezależnej grze zaprezentowanej na Independent Game Jam w Australii. W sumie miejsce prezentacji ma duży sens, kraj w którym Left 4 Dead jest bezkrwawą grą i gdzie aktorki w filmach porno nie mogą mieć małych piersi na pewno jest pełen sfrustrowanych ludzi. A GNILLEY to gra, która wynagradza za bycie nieopanowanym psychopatą.
Bo widzicie, mechanika tego tytułu opiera się na prostej zasadzie:

Yell--->succeed.
To wszystko.Lubię proste gry i lubię też pomyslowe rozwiązania w kwestii sterowania. Wii było ok przez jakies 20 minut. Całe to motion-control i w ogóle. Ale krzyk? Daaaamn! Drę ryja od 2 dni bez przerwy i mam taki ubaw, że nie da się tego opisać słowami.
Poza tym pixelowa grafika jest urocza kiedy człowiek zbliży twarz dostatecznie blisko do monitora.

I najlepsze jest to, że można krzyczeć co się chce.



WÓDKAAAAA!!!

Dałnlołd Pejdż

1 komentarz:

  1. ejj ale jak nie lubię metalu w ogóle a nie lubię nazistowsko-satanistycznego gówna z fiordów to Dunkelheit Burzuma jest mistrzowskim kawałkiem!!
    Pełna powaga! Dobry wybór nie sądziłem że ktoś to kojarzy poza hardkorowymi metalami z włosami do kostek i czarnymi paznokciami :)

    OdpowiedzUsuń