wtorek, 9 lutego 2010

Banter Banter proudly presents: Willow

W zamierzchłych czasach roku 1988, dawno przed Władcą Pierścieni Jacksona i Avatarem Camerona powstał film składający hołd klasycznemu fantasy. Nie było tam naoliwionych mięsni gubernatora Kalifornii, ani Brigitte Nielsen z fatalnym akcentem. Było za to mnóstwo zabawy i naprawdę śmieszne momenty. Przyznam, że z dużym wzruszeniem odkurzyłem tego antyka. Ostatni raz tak się wzruszyłem, gdy Saddam Hussein zabił Jana Pawła II samolotem.

Scenariusz napisał George Lucas i powierzył reżyserię Ronowi Howardowi. W głównej roli dzielnego nizołka Willowa Ufgooda wystąpił jeden z bardziej unzanych mniejszych ludzi Hollywood - Warwick Davis (który grał też Leprechauna, tak tego krwiożerczego gnoma). W roli Mad Martigana wystąpił młody Val Kilmer. 

Oczywiście możemy się zżymać, że fabuła to prosta kalka Władcy Pierścieni, ale nie potrafię się wściekać na ten film. Powstał w czasach, gdy efekty specjalne nie przesłaniały fabuły, a niziołki nie byli tworzeni przez sprytne ustawienie kamery i triki komputerowe. A jak śpiewał Dewey Cox?

Ostateczny powód by nie wściekać się na Willowa? Jest na youtube. Ale o tym cicho!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz