Jak widzimy na powyższym obrazku Arnold jest niezadowolony. Dlaczego? Bo okazało się, że przyszłość naszego świata to lata 80. XX wieku. Takie wnioski można odniesc z filmu "The Running Man". Można nazwać inspiracja dla "Ściganego". Ale lepiej tak nie robić.
Gubernator Kalifornii gra niesłusznie skazanego człowieka, który musi ponieść karę śmierci w tytułowym głupkowatym teleturnieju. Szczerze mówiąć fabuła nie stanowi o wartości tego filmu, ale ton w jakim jest utrzymany. Na Arnolda i pozostałych nieszczęśników nasyłani są dziwacy w śmiesznych kostiumach, jak choćby Sub-Zero (ale nie jest ninją tyko zawodnikiem hokeja - oczywiste), Dynamo, Buzzsaw czy Fireball. Jednak moim ulubieńcem jest Captain Freedom, grany przez Jessego Venturę.
Czyli Blain z "Predatora".
Co składa się na resztę nastroju? Światełka, złe korporacje, strzelaniny, bijatyki i one-linery Arniego, które są bliskie perfekcji.
Cóż za aktorstwo! Oscara!
Ubawiłem się niesamowicie przy kolejnym obejrzeniu tego cudu, czego i wam życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz