poniedziałek, 16 listopada 2009

8/16 - Star Trek: Starfleet Academy

OK, Modern Warfare 2, Dragon Age, Arkham Asylum itd. Mamy w co grać. Proponuję jednak wrócić do zamierzchłych czasów, kiedy grafika nie przekraczała 16 bitów, checkpointy były marzeniem, a poziom trudności sprawiał, że pady wymieniało się bardzo często. Wiecie, podłogi i ściany są twarde. Oldschool gaming to świetna sprawa i będę się starał Was do tego przekonać. Nie musicie od razu kupować Super Nintendo czy NES-a, Sieć pełna jest dobrych emulatorów. Choć nic nie zastąpi uroku trzymania tego małego, jakże poręcznego stworzonka w dłoni (chodzi o pada, perwy!). Też wkładanie kartridża ma swój niewątpliwy urok, a już wyhaczenie na aukcjach internetowych rarytasów takich jak np. Secret Of Mana i odpalenie ich na konsoli - nerdgazm. Cykl 8/16 przybliży Wam co ciekawsze propozycje z kręgu gier na SNES i NES, oczywiście w moim zupełnie subiektywnym zwidzie.
W jednym z najważniejszych sporów w dziejach świata stoję po stronie Gwiezdnych Wojen. Ale uwielbiam Star Trek: The Original Series. Klimat, jaki panuje na Enterprise, jest cudowny. Każdy chciałby być Kapitanem Kirkiem. Wiecie co? Da się. Może nie do końca Kirkiem, ale kapitanem - już tak. Star Trek: Starfleet Academy pozwala być na mostku i to być tym najważniejszym. Gra ma wszystko, by cieszyć. Misje z serialu? Są. Klimatyczna grafika? Jest. Wierność świata względem Star Trekowego kanonu? Jest. Wybory moralne, walka z Romulanami i Klingonami, nawigacja statkiem, sprawdzanie pokładów? To wszystko tu jest, a nawet więcej - egzamin końcowy w Akademii to... Kobayashi Maru! A egzaminował Was będzie James T. Kirk! Zbyt piękne, by było prawdziwe... A jednak jest. (Kto nie uważa "Wrath Of Khan" za jeden z najlepszych filmów sci-fi jest... niedobry!) Udało mi się niedawno zdobyć tę grę za 5 (słownie: pięć) złotych. Ech, ludzie nie znają prawdziwej wartości tego skarbu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz