wtorek, 26 stycznia 2010

Banter Banter Proudly Presents: Red Cliff

Nie lubię jak filmy są sprytniejsze ode mnie. Albo się starają. John Woo wyreżyserował tego 280 minutowego behemota, jako swój pierwszy film po powrocie do Azji. Podzielil go na dwie części. Na potrzeby zachodnich rynków skrócił o połowę i usunął jedną część. A jednak, nadal jest to film o ludziach, którzy traktuja konie z "bara".


"Red Cliff" przedstawia historię powstawania cesarstwa chińskiego. Dużo w nim rozmów, gier pałacowych, postaci drugo i trzecioplanowych, opracowań strategii i narad,  trochę miłosnych intryg i ujęć mężczyzn wpatrujących się skupionych wzrokiem w dal. A jednak, nadal jest to film w którym najlepszą taktyką jest wypuszczenie jednego z generałów BY POKONAŁ PRZECIWNĄ ARMIĘ GOŁYMI PIĘŚĆIAMI.

Naprawdę, ta scena następuje. Wielce genialni generałowie postanawiają, że odpowiednią taktyką na pokonanie wrażych wojów jest wysłanie jednego (1) zawodnika, który zna sztuki walki. No ale jak umie tak robić:

Tak, nie mylicie się. Pan Wielki Generał zarzuca dziecko na plecy i klepie jakichś biednych pionów.

Nie będę kłamał - ten film jest niesamowicie efektowny i piękny wizualnie, ale zostawił mnie w totalnej konfuzji: czy to jest film? Czy może zapis rozgrywki w "Dynasty Warriors".

Sprawdźcie raczej wersję zachodnią, chyba że macie duzo czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz