wtorek, 12 stycznia 2010

Banter Banter proudly presents: 9 Deaths of Ninja

Wiedzieliście dobrze, że kiedyś do tego dojdzie. Ten film musiał się tu pojawić. "Dziewięć Śmierci Ninja" to jeden z bardziej horrendalnych filmów na świecie. Co jednak sprawiło, że obejrząłem go aż 5 razy? Zaraz się dowiecie.

Fabuła opisuje zmagania tajnej grupy antyterrorystycznej DART (składającej się z trzech osób a jakże) z bezwzględnym nazistą Albym Okrutnym, który porwał autobus z kongresmenem na pokładzie by... nieważne. Naprawdę nieważne, fabuła tylko odciąga nas od najważniejszego.

Niezamierzonej śmieszności tego filmu.

Popatrzcie tylko na czołówkę. Albert Broccolli tańczy breaka w trumnie.

A później jest tylko lepiej. W kolejności alfabetycznej:

- Całkowicie niewytłumaczalna przebieranka

- Człowiek, który zagrał w jednym z Bondów staje się najbardziej ekspresyjną postacią w filmie

- Honey Hump i jej lesbijskie terrorystki

- Najżałośniejsza śmierć głównego złego na świecie

- Raji Rzeźnik, gejowski złoczyńca w turbanie, który śmieje się cały czas

- Upadek z żałosnej odległości i najgorszy one-liner w historii

- Walka z czterema karłami impersonatorami Micheala Jacksona. Tak, dobrze przeczytaliście.


W zależności od stopnia waszej intoskynacji będzie to najlepszy albo najgorszy seans w waszym życiu. Jedno jest pewne - nic nigdy nie będzie takie same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz