wtorek, 19 stycznia 2010

Banter Banter proudly presents: Blood: The Last Vampire

Wampiry! Pojedynki na katany! Japońskie dziewczyny w strojach uczennic! Kiepskie aktorstwo! Wymieniłem kilka powodów dla których film Blood: Ostatni Wampir jest wart obejrzenia. Ale co kryje się za tą fetyszyzującą fasadą?


W 2000 roku światło dzienne ujrzało anime o tym samym tytule. I wbrew zwyczajowi swych protagonistów nie obróciło się w popiół, lecz zebrało sporo pozytywnych recenzji. Na tyle by stac się typowym dla Japonii przykładem mnożenia seriali, książek i komiksów na podstawie udanych pomysłów.

O czym traktowała oryginalne anime? Sayo, nastoletnia wampirzyca walczy ze swoim rodzajem za pkmocą miecza. Tyle. Jak nie wierzycie obejrzyjcie sobie sami.

Wiwat Youtube!

W roku 2009 postanowiono stworzyć wersję aktorską. Nie zmieniono zbyt mocno fabuły, dodano tylko dodatkową postać (dziewczyna podejrzania przypomina Kirsten Stewart ze "Zmierzchu", albo to tylko moja manią prześladowcza), wampirza krew irytuje swą sztucznością, niektóre efekty podobnie, jednak wszystko tłumaczy scena z mniej więcej środka filmu.

Muszę zebrać oddech przed jej opisem.

W trakcie tej sceny ninja latają na lewo i prawo, atakują spod liści jak rekiny oraz rzucają hakami z okoilcznej roslinności. A wszystko kończy się fragmentem w którym stary człowiek przytrzymuje swojego adwersarza mimo tuzina ostrzy w ciele i odrąbanych palców po to aby Saya mogła wbić mu miecz w oko zsuwając się z czubka drzewa!

Wow. Ale słowa, słowa, słowa jak mawial pewien Duńczyk a możecie o radykolnosci tego filmu przekonać się sami.

Teraz wystarczy pod każdego wampira w tym filmie podłożyć Edwarda Cullena i jesteśmy w domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz