wtorek, 23 czerwca 2009

Banter Banter proudly presents: Fist of Legend

Jet Li to legenda filmów wushu. Mozna zżymać się na bezczelne wykorzystanie linek i trików w filmach takich jak Pewnego razu w Chinach czy praktycznie wszystkich po 2000 roku, ale Jet kiedyś wymiatał. Kiedy dokładnie?

W 1994. Wtedy wyszedł film Jing wu ying xiong, tłumaczony zgrabnie na Fist of Legend. Co prawda mamy do czcynienia z kilkoma scenami z użyciem trików i efektów specjalnych, ale rozchodzi się o to kto kogo mocniej walnie w mordę. Historia jest mało istotna, choć jak to zwykle bywa w ówczesnej kinematografii hongkonskiej mocno nacjonalistyczna. Chińczycy są biedni i uciskani, więc ichni mistrz sztuk walki leje Japończyków bla, bla, bla. Jak bije? Zobaczcie sami:

Zwracam uwagę na 0:47 tego filmiku - Jet z pełną premedytacją bije w krocze jakiegoś skaczącego biedaka. Jeśli myślicie, że takie naiwne przesłanie juz się wytarło, to się mylicie. Spod ręki pana Li dalej wychodzą takie cuda jak Fearless (2007). Fabuła? Chińczcy są biedni i uciskani więc ichni mistrz sztuk walki leje międzynarodowe towarzystwo bla, bla, bla.

To tak jakby do dziś wydawać filmy i gry o II Wojnie Światowej. Niewyobrażalne.

To co najbardziej podobało mi się do dużo całkiem epickich pojedynków, z czego pierwszy godny uwagi to trochę komiczna walka Jeta Li z Yasuakim Kuratą, no i oczywiście specjalność wieczoru. Pojedynek naszego bohatera z Billy Chowem, który wciela się w rolę Generała "Killing Machine" Fujity.

"Killing Machine".

Jeśli chcecie zobaczyć jak Jet Li bije się z człowiekiem o pseudonimie "Killing Machine" to obejrzyjcie Fist of Legend. Dużo bicia, okrzyków i kurzu wzbijającego się z bezlitośnie kopanych ludzi.

P.S. Szukajcie oryginalnej wersji z napisami, pod żadnym pozorem zdubbingowanej. Ta ssie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz